Sytuacja liryczna
|
Utwór rozpoczyna się
informacją na temat stanu ducha podmiotu lirycznego. Ostatnia noc
upłynęła lamentującemu Kochanowskiemu na przewracaniu się z boku na bok. Sen
nie ukoił jego cierpienia, rozżalenie było silniejsze, niż zmęczenie czy
osłabienie. Dopiero nad ranem, na godzinę przez wschodem słońca, podmiotowi
udało się przysnąć. Sytuacja jednak została tak sprytnie przedstawiona przez
autora, iż ani czytelnik, ani sam zainteresowany nie są w stanie orzec,
czy wizje są wynikiem snu, czy też może halucynacji wywołanych
zmęczeniem.
|
O czym mówi podmiot?
|
Tematem
utworu jest wizja matki, która pojawia się z Urszulką na ręku. Obraz małej Urszulki,
przytulonej ciasno do babci wprowadza do pesymistycznego i ponurego z
początku liryku nutę ciepła i nadziei. Wizja dziewczynki była jakby
zaczerpnięta z codziennego życia domowników z Czarnolasu. Trzylatka
wyglądała tak, jakby przed chwilą obudziła się i czym prędzej podążała do
ojca, aby razem z nim zmówić poranną modlitwę. Ubrana w białą, cienką
sukieneczkę, z pokręconymi włoskami, rumianą twarzą i roześmianymi oczkami
dziewczynka wpisuje się w kultywowany we wcześniejszych utworach obraz tak
zwanego „żywego srebra” – dziecka rezolutnego, ruchliwego,
radosnego. Ojciec zapamiętał ją właśnie w taki sposób. Przyjrzawszy się
córeczce, podmiot przez chwilę zastanowił się „co dalej będzie”.
Wtem przemówiła do niego druga kobieca bohaterka snu, matka, pytając: „Spisz,
Janie, czy cię żałość twoja zwykła piecze?”. Przyznaje ona, że
odwiedziła syna, aby choć trochę ukoić jego ból i ugasić tęsknotę.
Senna zjawa zadaje bardzo ważne pytanie, dotyczące
postrzegania umarłych przez żywych: Czyli nas już umarłe macie
za stracone/ I którym już na wieki słońce jest zgaszone?
Skoro Kochanowski był praktykującym chrześcijaninem,
głoszącym w swoich „Pieśniach” wiarę w Boskie wyroki oraz wieczne
życie tych, którzy będą postępowali zgodnie z prawami natury oraz Stwórcy,
to dlaczego – gdy bezpośrednio dotknęła go tragedii śmierci bliskiej osoby
– nagle zmienia pogląd na temat doczesności i wieczności.
|
Matka stara się przekonać syna, że śmierć jest jedynie
nieodłącznym etapem życia. Po zmianie doczesności na wieczność człowiek
zyskuje nową perspektywę. W pewnym momencie mówi: „O to sie ty nie frasuj, a wierz niewątpliwie,/Że twoja namilejsza
Orszuleczka żywie”.
Kochanowski powinien
odrzucić wszelkie wątpliwości rozumu – one jedynie wprawiają
go w niepotrzebną rozpacz oraz zwątpienie. Jego córeczka żyje – tylko w to
powinien wierzyć. „Frasunek”, czyli zamartwianie się zostaje
skonfrontowane tutaj z doświadczeniem czysto duchowym – wiarą. Rozum nie
powinien dominować w żałobie, tylko wiara da człowiekowi ukojenie.
Jeśli poeta martwi się, że wraz ze śmiercią we wczesnym dzieciństwie jego
córeczkę ominęły „rozkosze” ziemskiego świata, jej babcia wyjaśnia, iż
wszelkie ludzkie przyjemności są „biedne
i płone”,
że wynika z nich więcej zmartwień i żalu, niż radości. Śmierć w pewnym
sensie wybawiła Urszulkę od trudności, pracy, zmartwień, łez, żalu,
zdrady, czyli wszystkich złych rzeczy, na jakie może napotkać na swojej
drodze człowiek. Niestety, w życiu doczesnym dominują wartości oraz stany,
które zabierają „smak” człowieczeństwu. Niezwykle plastyczny i pełen
optymizmu opis życia wiecznego zajmuje kilka kolejnych
wersów. Matka daje Kochanowskiemu nowe rady, pomocne przy powolnym wyjściu z
marazmu wywołanego śmiercią Urszulki. Jeszcze nie jest za późno na
zmianę nastawienia do świata i do Boga, trzeba nauczyć się czerpać z
życia tylko pozytywne fluidy, jest to możliwe nawet po największej tragedii,
jaka może spotkać rodziców. Człowiek nie ma żadnego wpływu na długość swego
życia na ziemi, nikt nie przewidzi Boskiego planu. Nie można
skarżyć się, gdy los nam coś odbierze, lecz trzeba cieszyć się, że w
ogóle było nam to dane – takie jest najważniejsze przesłanie, płynące z
monologu pani Kochanowskiej. Jej syn powinien teraz, po wysłuchaniu opowieści
o niebiańskim życiu Urszulki, podnieść się i otrząsnąć z tragedii.
Na zakończenie sennego
monologu matka Jana z Czarnolasu dokonuje podsumowania życia syna, spędzonego
do tej pory na pracy „nad księgami”, a nie na zabawach „świata tego”. I radzi:
Tego sie, synu, trzymaj, a ludzkie przygody/
Ludzkie noś; jeden jest Pan smutku i nagrody
Jeśli nie weźmie jej słów do siebie i potraktuje je
jako pospolite, będzie nadal tkwił w niemocy fizycznej i duchowej. Czas nie
będzie działał na jego korzyść, jeśli nie pozwoli mu na wyciągnięcie go z
żałoby. Postawa, którą proponuje matka, jest trudna. Wymaga zaakceptowania
swojej pozycji, zbudowania nowej formuły postępowania. Człowiek ma prawo do
przeżywania i wyrażania swoich doświadczeń, ale musi je znosić po ludzku, z
godnością. Nie może się poddawać. Tu następuje odpowiedź na postawione w Trenie I pytanie: czy w smutku jawnie żałować,/ Czyli sie z przyrodzeniem gwałtem mocować
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz